Zarzut numer 2: „Jak frank stał nisko to siedzieli cicho, a teraz jak poszedł w górę to nie pasuje”

Także i to twierdzenie jest tylko połowicznie prawdziwe. W warunkach, gdy nieuczciwy zarobek banku na spreadzie walutowym, przeliczeniach według własnych, nierynkowych tabel, czy też na nieuczciwych ubezpieczeniach był relatywnie niski i ukryty przed konsumentem – nie zwracano uwagi na uszczerbek w majątku.

Oczywistym jest, że gdy zaczęło być widocznym, iż zobowiązanie – mimo regularnego spłacania – rośnie, a nie maleje – konsument zaczyna szukać mechanizmu, który sprawia, że tak się dzieje.

Gdy rata zamiast przykładowo 2200 zł wynosi 2350 zł – bardzo mało osób będzie się zastanawiać co jest nie tak. Ale gdy rata zaczyna wynosić 4500 zł a zadłużenie „balonuje” – jest to naturalny powód dociekania czy nie jesteśmy oszukiwani.

A przecież nie powinno być tak, że fluktuacje miernika wartości zobowiązania (CHF) do innego miernika wartości zobowiązania (PLN) sprawia, że zmienia się istota umowy – z kredytu w rozumieniu kodeksu cywilnego, na umowę „kredytopodobną”, zobowiązanie rażąco niewspółmierne do obowiązków drugiej ze stron kontraktu.

Zwyżka kursu Franka Szwajcarskiego nie była więc powodem spadku rentowności umowy, zdarzeniem rynkowym normalnym i przewidywalnym – była jedynie asumptem do odkrycia przez konsumentów (i ich pełnomocników) nieuczciwych mechanizmów umownych w pseudokredytach.

Jednym słowem – klauzule niedozwolone były w tych umowach zawsze, dopiero jednak czynnik zewnętrzny sprawił, że zaczęto ich szukać. Gdy rolnikowi giną w sadzie trzy, cztery jabłka – nie szuka winnego. Kiedy giną całe skrzynki – zaczyna to robić. Ten sam mechanizm działał przy kredytach pseudofrankowych.


Jeżeli zainteresował Państwa opisany wyżej temat, zapraszamy do kontaktu z Kancelariąb(tel.:b+48123070951,b+48533346005blubbemail:bkancelaria@kancelariali.pl) oraz do umówienia bezpłatnej porady prawnej w naszej Kancelarii w Rzeszowie, Krakowie, Wrocławiu lub Warszawie

Zapytaj co możemy zrobić dla Ciebie